Archiwum

Złoty Jubileusz Święceń Kapłańskich ks. Antoniego Troniny

W środę 5 czerwca w kaplicy Domu Nadziei, osiemnastu kapłanów koncelebrowało Eucharystię pod przewodnictwem ks. abp. Stanisława Budzika, Metropolity Lubelskiego, z okazji Złotego Jubileuszu kapłaństwa Kapelana Domu ks. prof. Antoniego Troniny.

Oprócz kapłanów z dekanatu krasnostawskiego i innych diecezji, obecni byli przyjaciele Jubilata, siostry franciszkanki służebnice Krzyża, małe siostry Jezusa oraz przedstawiciele władz samorządowych: gminnych i powiatowych.

W imieniu zebranych, Księdza Arcybiskupa powitał ks. Dziekan Henryk Kapica. W czasie liturgii śpiewał chór mieszkanek „Słoneczny Krąg”.

W homilii Metropolita nawiązał do bogatej historii życia ks. Antoniego. Ksiądz Jubilat w 1977 r. obronił rozprawę doktorancką. Tytuł rozprawy brzmiał: El emet. Wtedy, na prośbę ks. prof. Łacha rozpoczął pracę na KULu. W 1978 r. wyjechał do Rzymu i na Biblicum zdobył licencjat nauk biblijnych. Po powrocie do Polski wykładał na KULu, prowadził zajęcia w Seminarium Duchownym i dojeżdżał z wykładami do częstochowskiego Seminarium znajdującego się w Krakowie. Jesienią 1988 r. ks. Antoni ukończył habilitację. Kolokwium odbyło się w marcu 1989 r. Po habilitacji objął stanowisko ojca duchownego konwiktu księży studentów KUL, uczestniczył aktywnie w duszpasterstwie akademickim, prowadzonym przez oo. Jezuitów. W 2004 r. ks. Antoni na stałe zamieszkał w Lublinie, gdzie jako prof. zw. KUL do przejścia na emeryturę, dzielił się mądrością, wiedzą i doświadczeniem ze swymi studentami, a także podczas licznych rekolekcji i konferencji biblijnych w różnych ośrodkach Polski, które trwają nadal.

Pod koniec Mszy św. był czas na wyrażenie wdzięczności i złożenie życzeń Czcigodnemu Jubilatowi. Usłyszeliśmy wiele pięknych słów i świadectw o wiernej służbie kapłańskiej i  miłości do słowa Bożego. Po Eucharystii Goście zostali zaproszeni na kolację przygotowaną przez pracowników Domu Nadziei i siostry.

Ze wspomnień Drogiego Jubilata:

"Z późniejszych wspomnień Mamy wiem, że przed moim urodzeniem przyszedł do niej we śnie mnich we franciszkańskim habicie i zapowiedział, że syn, który się wkrótce urodzi, otrzyma powołanie do służby Bożej. Mama powiedziała mi o tym śnie dopiero po moich święceniach kapłańskich, nie chcąc w niczym sugerować decyzji osobistej.

Po przyjęciu I Komunii św. (1953) zostaliśmy wraz z bratem ministrantami w jedynym wówczas kościele parafialnym (p.w. Wniebowzięcia NMP w Żaganiu). Była to stara kolegiata poaugustiańska, obsługiwana przez księży misjonarzy. Wówczas też zaczęło się u mnie budzić powołanie kapłańskie. Gdy pewnego razu ks. proboszcz (Alojzy Grucel CM) zapytał ministrantów, który z nas zostanie kapłanem, bez wahania wskazałem na siebie. Napisałem też „wiersz” o kapłaństwie, który potem Rodzice starannie przechowywali w domowym archiwum.

Przystępując do matury trzeba było jednak zgłosić, czy i gdzie podejmuje się dalsze studia. Myślałem już wówczas o wstąpieniu do seminarium, ale nie mogłem o tym powiedzieć dyrektorowi Liceum. Złożyłem więc (wraz z drugim kolegą) dokumenty na filologię romańską do Krakowa (w Liceum uczyliśmy się francuskiego i bardzo polubiłem ten język). Rodzice w  niczym nie chcieli mi sugerować wyboru przyszłych studiów. Byłem więc w rozterce, nie wiedząc, czy powołanie nie będzie znów odsunięte na potem. Na szczęście mój katecheta a  zarazem proboszcz w Krzepicach, ks. Adam Skrzypiec, zatrzymał mnie po ostatniej katechezie i powiedział: „Ty masz powołanie kapłańskie”. A widząc moje zmieszanie, dodał: „Chodź, napiszemy zaraz podanie do Seminarium”. To właśnie było mi potrzebne.

Święcenia kapłańskie, przyjęte wraz z 16 kolegami w katedrze częstochowskiej z rąk bpa Bareły (25.05.1969) były oczywiście początkiem nowego okresu w moim życiu. Pierwszą parafią, do której skierował mnie dekret biskupi, był historyczny Bolesławiec nad Prosną, gdzie proboszczem był wówczas ks. Andrzej Zachuta. Jego brat Jerzy, zabity przez Gestapo, był kolegą seminaryjnym Karola Wojtyły, toteż kardynał nawiedzał ks. Andrzeja, jeśli przejeżdżał w pobliżu. Mój pierwszy proboszcz zrobił na mnie wrażenie człowieka wielkiej kultury, który nigdy o nikim nie mówi źle. W pracy z ministrantami zostawił mi wolną rękę, toteż mogłem swobodnie przelewać na nich swe umiłowanie do Pisma św., ucząc ich świadomej lektury słowa Bożego.

Po trzech latach wiejskiego wikariatu, w 1972 r. zostałem przeniesiony do parafii „miejskiej”: Poręba koło Zawiercia. Moim drugim proboszczem był ks. Piotr Miklasiński. Był dla mnie wzorem pracowitości i szacunku dla każdego człowieka. Kiedy po roku (1972-73) pracy wśród robotników odchodziłem na KUL, jego plebania w Porębie (a potem w  Zawierciu) stała dla mnie zawsze otworem.

Zgodnie z dekretem bpa Bareły, zacząłem studiować biblistykę na Wydziale Teologicznym KUL. Zgłosiłem się na seminarium naukowe do ks. prof. Stanisława Łacha, sławnego już twórcy lubelskiej Szkoły Biblijnej.

Ks. Wojciech Danielski poprosił mnie o zastępstwo w rekolekcjach dla sióstr franciszkanek Służebnic Krzyża. Pojechałem z szacunku dla proszącego, choć też „z wielką bojaźnią i  drżeniem”. Właśnie te słowa były czytane w liturgii na rozpoczęcie rekolekcji, które trwały od 2-11 lutego 1981 roku w Żułowie k. Kraśniczyna (w domu opieki dla niewidomych, prowadzonym przez Siostry). Miałem nadzieję, że na tym się skończy nasza znajomość; stało się jednak inaczej. Urzekła mnie wielka głębia duchowa, atmosfera modlitwy i piękny śpiew pań niewidomych (od lat przyjeżdżał tu ks. Zdzisław Bernat z KULu i prowadził chór, który zdobył sobie sławę w okolicy). Znajomość z Żułowem przetrwała stan wojenny i trwa nadal.”

„Po śmierci ks. Danielskiego więź z Żułowem, dokąd mnie wysłał, staje się coraz ściślejsza. Przyjeżdżam tam często, czasem z ks. Bernatem, a częściej sam. Miejscowy kapelan, ks. Stanisław Piotrowicz, zawsze czekał na takie okazje, by wyjechać na chwilę do biblioteki KUL.”

Poprzez Żułów trafiłem wreszcie do Lasek, które urzekły mnie swą prostotą. Spotkałem tam legendarne już postacie, księży Jana Zieję, Jana Stępnia, Jerzego Wolfa… Zaprzyjaźniłem się z modlitewną grupą dziewcząt specjalnej troski (…). Spotkałem wielu wspaniałych ludzi, a nade wszystko charyzmatycznego duszpasterza tej wspólnoty, ks. Tadeusza Fedorowicza. To on zaprosił mnie parę lat później, aby przejąć kierownictwo domem rekolekcyjnym w Laskach."

Po przejściu na emeryturę w czerwcu 2013 r., po ponad trzydziestoletniej letniej przyjaźni, ks. Antoni został mianowany Kapelanem sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża i całej wspólnoty Domu Pomocy Społecznej w Żułowie.

W Swoim dorobku naukowym Jubilat posiada około 40 książek, z tego blisko połowa napisana podczas emerytury w Żułowie.

Czcigodnemu i Drogiemu Jubilatowi dziękujemy za tak wierne i pełne ojcowskiej troski towarzyszenie nam na drogach doczesności i składamy najserdeczniejsze życzenia Bożego błogosławieństwa i wszelkich łask na kolejne lata posługi kapłańskiej!

Szczęść Boże!

Galeria fotografii